poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 9: I'm different...

<3 <3 <3 Rozdział dedykowany dla Moniki <3 <3 <3

- No więc... - zaczął niepewnie. 

Widziałam, jak przez jego oczy przemykają tysiące pytań. W sumie to nie dziwiłam się mu. Ledwo się znaliśmy. Jedyne co o mnie wiedział, to jak mam na imię. No i wiedział też o NIM. Byłam pewna, że zapyta o coś związanego z moim prześladowcą, w końcu nie powiedziałam mu zbyt wiele. Nagle Zayn podniósł ręce w geście, który w kreskówkach zamieniany jest na żarówkę. Ciekawe czemu. Wymyślił pytanie. Moje mięśnie delikatne się spięły. Czemu się denerwuję? Spojrzałam niepewnie na rękę, aby upewnić się, że bransoletki wciąż na niej wiszą. Wisiały. Tak bezwładnie, spokojnie. Czasami zazdrościłam różnym przedmiotom. Tego, że nikt nic od nich nie wymaga, że w ich mózgach nie kłębią się tysiące dziwnych myśli, że nie mają uczuć. Głupie, wiem. - Mówiłaś, że jesteś inna. Co miałaś na myśli? - przekrzywił głowę, oczekując na odpowiedź. Tak po prostu.

- Dlaczego? Myślę, że dlatego, że jestem sobą - spojrzał na mnie pytająco. No to trzeba będzie powiedzieć coś więcej - Chodzi mi o to, że nie silnię się na widok przystojnych chłopaków, nie lubię imprezować, wolę dobrą książkę niż siedzenie na tych wszystkich durnych portalach społecznościowych, które zmuszają tylko do rozmów, których raczej nie prowadzę. Nie rumienię się, a przynajmniej nikomu jeszcze nie udało się mnie zawstydzić. Nie wstydzę się tego, że zależy mi na dobrych stopniach, ani tego, że mam w dupie wszystkie podrywy i zaczepki. Chociaż kiedyś tak nie było. Tyle - wzruszyłam ramionami.

- Co znaczy, że kiedyś tak nie by... - zaczął, ale nie dałam mu dokończyć, przykładając palec do jego ust.

- Cii, tylko jedno pytanie - przypomniałam. - Teraz moja kolej. Hmmm... A ty?

- Co ja? - skrzywił się.

- No, czy jesteś inny? Tylko błagam, nie wal mi tutaj żadną przesłodzoną historyjką, bo wstanę i wyjdę. Chyba, że nie wytrzymam i zwrócę moje... - no właśnie. Kiedy ja ostatnio coś jadłam? - śniadanie.

- Myślę, że cię zawiodę. Nie jestem inny. Nie jestem sobą. No, może tylko czasami, przy tobie. Staram się dopasować, wtopić w tłum. Po prostu się nie wyróżniać. Nie do końca jestem grzecznym chłopcem. Chociaż chciałbym być. Chciałbym się zakochać, żyć normalnie. Wywinąć się z całego gówna, w które się wmieszałem. 

- Z całego gów... - zaczęłam zdziwiona. To jest chyba ten moment, w którym powinnam zacząć się bać. Jego. Ale nie potrafiłam.

- Cii, tylko jedno pytanie - powiedział, naśladując mój głos. Załatwił mnie moją własną bronią.

- W takim razie. Miałaś kiedyś chłopaka? - nie. Tylko nie to pytanie. On nie mógł o to zapytać. To tylko zły sen. To tylko zły sen...

- Wszystko ok Perrie? 

- Miałam. Nazywał się John i... Nie, ja nie potrafię Zayn - zrezygnowana ściągnęłam bransoletkę. Moją ulubioną. Niebieski kawałek muliny z małym diamencikiem. Tyle wspaniałych wspomnień. Wspaniałych, ale też takich, o których chcę na zawsze zapomnieć...

" - Perrie! Oddawaj mi tą bransoletkę! - wrzasnął John.

- O co ci do jasnej cholery chodzi?! - wrzasnęłam. Wiedziałam, że tego pożałuję, ale nie potrafiłam przestać. Nie potrafiłam zachować się inaczej. A może nie chciałam?

- Może o to, że dostałaś ją od jakiegoś palanta, który widocznie ma wobec ciebie jakieś zamiary! Jesteś moja, zapamiętaj to w końcu!

- Nie jestem niczyją własnością! Daj mi spokój! - po raz kolejny się uniosłam. Nasz związek stawał się coraz bardziej toksyczny. Nie było już spacerów, romantycznych wypadów do kina czy restauracji. Byliśmy już tylko my. A razem z nami nasze ciągłe kłótnie i jego chorobliwa zazdrość. "Jesteś w tym samym mieście co jakiś inny facet? Na pewno mnie z nim  zdradzasz". Tak wyglądało jego zachowanie w moich oczach. Chciałam zrobić to co zwykle. Pójść do pokoju, trzasnąć drzwiami i ochłonąć. Ale coś mi na to nie pozwoliło, a raczej ktoś. Poczułam mocne uderzenie w policzek. Szybko rozmasowałam pulsujące miejsce. Niepewnie uniosłam wzrok. Stał tam. Stał zadowolony z tego, że zadał mi ból. Po raz kolejny skuliłam się. Tym razem jednak ból był o wiele silniejszy. Po moim brzuchu spływały strużki krwi. 

- Tak cię zmasakruję, że nikt nie będzie się za tobą oglądał. Będziesz tylko moja - kolejny cios. I kolejny. I kolejny. Chwiejnym krokiem pobiegłam do łazienki. Tylko tam mogłam się szczelnie zamknąć. "On nie chciał cię uderzyć, po prostu się zdenerwował. To już się nigdy więcej nie powtórzy" - przekonywałam samą siebie. Gdybym tylko wtedy wiedziała, jak bardzo się mylę... "

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Komentujcie, komentujcie, komentujcie ;)

7 komentarzy:

  1. No wreszcie jest! Długo sue naczekalam ale warto było :) Fajnie, bo wreszcie dowiadujemy sie coraz więcej o Perrie i jej przeszłości. Ze zdziwieniem czytałam jej wspomnienia... Nie miałam pojęcia że że kiedyś w jej życiu dział sie taki horror, nie spodziewałam sie tego. Jestem ogromnie ciekawa co dalej, mam tyle pytań bez odpowiedzi :c
    Tylko dodawaj szybko, prooosze ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. biedna Perrie :c co za chuj z tego Johna -.- ZAYN LEPSZY , HE XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej :c Biedna PEZZ! :'(
    ALe rozdział zajebisty <3 <3 <3
    Kiedy next? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :*
    Odpowiedziałam na twój komentarz na http://island-of-grafic.blogspot.com/
    Jeśli byś mogła to się odezwij ;)
    Kocham Cię ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż poczułam motywację do wykonania bransoletek z muliny XD Cudnie x

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej biedna Perrie :c
    Zayn taki słodki martwi się o nią
    Rozdział świetny
    czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu.. Biedna Perrie :(
    Rozdział takie hbfwhkfbwibquUbcjqkw <3
    Jak można uderzyć kobiete?! JAK?!
    Życzę weny! xx
    ____
    http://we-dont-want-to-be-like-them.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń