- Kevin? - byłam zaskoczona, lecz strasznie szczęśliwa, że moim oczom nie ukazał się Andrew. - Hej Pezz! Coś ty taka zdziwiona? - zapytał, robiąc przy tym minę, zwaną przez wszystkich 'uśmiechem'. - Nie cieszysz się?
- Cieszę się, cieszę... Wchodź - odsunęłam się, aby zrobić mu przejście.
- Em jestem Zayn - przedstawił się mojemu przyjacielowi brunet.
- Cześć - rzucił niechętnie Kevin, tak jakby był wściekły, że Zayn się tu znajduje. - Nie mówiłaś, że masz gościa - tym razem zwrócił się do mnie.
- To ty nie mówiłeś, że przyjdziesz Kev - tak go zdrobniale nazywałam.
- W takim razie widzę, że jestem tu niemile widziany - warknął i wyszedł, trzaskając drzwiami, mimo moich wołań.
- A tego co ugryzło? - spytał zaskoczony reakcją Kevina mulat. Wzruszyłam tylko ramionami, bo co miałam powiedzieć? Mój najlepszy przyjaciel nigdy się tak zachowywał...
- Mam jakieś szanse, żeby dowiedzieć się, co cię gryzie? - spojrzał mi prosto w oczy. Pokiwałam niepewnie, ale twierdząco głową. Może to przez te oczy mu uległam? A może to przez ten jego ciepły, opanowany głos? Wiem tylko, że chciałam mu o wszystkim powiedzieć. O wszystkim.
- Masz - podałam mu delikatniekatnie swój telefon.
*** 30 minut później ***
- On nie odpuści, rozumiesz. Boję się go! - lamentowałam cała zapłakana - Nie mam już siły Zayn...
- Cii wszystko będzie dobrze, przy mnie jesteś bezpieczna - mówił do mnie spokojnie, jak do dziecka. - B-E-Z-P-I-E-C-Z-N-A - przeliterował. Miałam wrażenie, że wszystko co mu mówiłam, przyjmował z nadmiernym spokojem. Tak, jakby o wszystkim wiedział. Tak, jakby znał całą moją historię... Nawet nie wiem, jak znalazłam się w jego ramionach. Czułam się lepiej. Czułam się bezpieczna. Przy nim. Przy osobie, którą poznałam dziś po południu, gdy pobrudziła moją koszulę lodami czekoladowymi? Nie. Przy moim przyjacielu. Nie rozumiem, jak w tak szybkim czasie, po tym co przeszłam, zdążyłam mu zaufać i się z nim zaprzyjaźnić.
- To co robimy. Może jakaś kolacja? Nie mogę cię zostawić samej po tym ostatnim SMS-sie. - poruszył przyjaźnie końcówkami ust.
- No to niech będzie kolacja... - zgodziłam się dość łatwo.
- Co robimy? - popatrzył na mnie zaciekawiony.
- A co potrafisz? Może... Sałatka? - zaproponowałam.
- A czy ja wyglądam jak królik?
- Widzę jakieś podobieństwo - zażartowałam, uspokajając się trochę po moich wyznaniach. Nie myślałan, że przyjdzie mi to tak łatwo.
- Może naaleeeeśniiiiiikkkii? - zrobił minę małego pieska błagającego o miskę wody.
- Niech ci będę te naleśniki - przewróciłam oczami. - Tam jest mąka, tam jajka... Nie dokończyłam wskazówek, bo poczułam na swojej twarzy rozsypaną mąkę. - Już nie żyjesz! - rzuciłam się na niego z jajkiem w ręku.
- Jesteś tego taka pewna? - dostałam po twarzy olejem. Nagle poczułam, że coś, a raczej ktoś odrywa moje nogi od ziemi. - Teraz cię mam! - uśmiechnął się złowieszczo, po czym położył mnie na skórzaną kanapę i zaczął bezlitośnie łaskotać.
- Nie! Pomocy! - wyrwałam się z objęć mulata i pobiegłam z powrotem do kuchni. Od dawna nie czułam się tak dobrze. Z nikim i przy nikim. Nie pamiętam kiedy ostatnio tyle się śmiałam. To było na pewno zanim pojawił się ON.
- Czyli jednak potrafisz się śmiać - skąd wziął się tutaj tak szybko Zayn? Chyba na szczęście nie miał już zamiaru mnie gilgotać. Chyba. Poczułam lekką wibrację w kieszeni, a do moich uszu dobiegł nieprzyjemny dźwięk. SMS.
- To od niego? - zaniepokił się Zayn. - Perrie? - ponaglił mnie.
- Nie, to od rodziców - odczytałam wiadomość:
" Kochanie, niestety nasza konferencja w Wiedniu się opóźnia i wrócimy dopiero za tydzień. Na pewno sobie poradzisz.
Rodzice"
Westchnęłam. Nie było ich już od 19 dni, a teraz jeszcze to... Może gdyby tyle nie wyjeżdżali, bylibyśmy sobie bliżsi? Może powiedziała bym im o Andrew? Może...
- Wszystko ok? - Zayn nachylił się nade mną.
- Tak, przezwyczaiłam się, że wszyscy mają mnie w głębokim poważaniu - westchnęłam cicho. Dźwięk. Wibracja. Telefon. SMS. ON. Strach. Bezradność.
" Sprowadziłaś sobie kochasia dziwko? Dzisiaj ci się jeszcze upiecze. Pozdrów tatusia.
Andrew xx"
Łza. Znowu mój ojciec. Wściekłość. Smutek.
- Pokaż mi telefon - rozkazał Zayn. - No pokaż mi do jasnej cholery ten telefon! - wrzasnął.
- Masz! I co?! Zadowolony?! - krzyknęłam i pobiegłam zapłakana na górę do sypialni. Schody, chociaż nowe, uginały się pod naciskiem moich stóp. Moje ciało upadło bezwładnie na łóżko.
- Pezz, przepraszam. - do mojego pokoju, ku mojej wściekłości, wparował brunet. - Ja nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. Martwię się. Błagam odezwij się - milczałam - Przepraszam... - dotknął mojego ramienia, lecz zignorowałam jego gest. Nie chciałam czuć jego dotyku. W jakimś stopniu się go bałam. Po co dawałam mu ten durny numer telefonu? Po co? Po moim policzku spłynęła łza. Jak mogłam go do siebie dopuścić? Wyszedł. Leżałam na łóżku, zastanawiając się, co zrobić. Może faktycznie się martwił? Może to ja przesadzam? Przecież nie każdy musi być jak Andrew... Zeszłam niepewnie na dół.
- Z-Zayn? - zastałam go na dole. Całego zapłakanego. Szok. Żałował? Chyba tak. - Zayn - nie podniósł nawet oczu, żeby na mnie spojrzeć.
- Jestem zwykłym...
- Nie kończ - przerwałam mu. - Błagam, nie kończ.
- Przepraszam... Ja, ja zachowałem się jak ON - schował swoją głowę w dłonie.
- Ej, nie mazgaj mi tu się - starałam się rozluźnić atmosferę. Nie wiem dla czego, ale utworzyła się między nami nieznana mi wcześniej więź. Znałam go tak krótko, a mimo to o wszystkim mu powiedziałam. Był taki czuły, spokojny.
- Wybacy mi pani? Ja baldzo pseplasam.
- Wybaczy, wybaczy... - zachichotałam cicho. - To co robimy? Bo z naleśników raczej nici... Połowa składników leży na ziemi - wskazałam na kuchenną podłogę i wzruszyłam bezradnie ramionami.
- Jesteś głodna?
- Nie... Chyba nie - wystrzeliłam jak z procy. W tym samym momencie mulat rozsiadł się wygodnie na mojej kanapie i włączył jakiś film.
- Może być?
- Może być - zgodziłam się i przysiadłam się do niego. Poczułam, że odgarnia mi moje blond włosy z za ucha.
- Nie gniewasz się już księżniczko? - szepnął mi do ucha. Zaraz, jak on do mnie powiedział? Nie miałam już siły nad tym myśleć. Poczułam, że moje senne powieki zamykają się, a ciężka ze zmęczenia głowa opada na ramię Zayna. Zasnęłam.
*** oczami Zayna ***
Poczułem, jak jej piękna główka opada na moje ramię. Zasnęła. Delikatnie uniosłem jej chude ciałko i zsniosłem do jej sypialni. Chyba. Patrzyłem jak śpi. Była taka śliczna i delikatna. To okropne, że musiała przez tyle przejść. Zaraz Zayn? Czy ty się w niej zakochujesz? Nie, możesz się zakochać w każdej, tylko nie w niej. Musisz dotrzymać umowy...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heeeeej <3 No i jest 3 rozdzialik :)
Nie jestem za bardzo zadowolona z treści, ale długość jest już lepsza xD nie mogę się doczekać, kiedy skończę tą "zapoznawczą" część i zacznie się wartka akcja ^.^ Dziękuję za wszystkie komentarze <3 Żeby uniknąć pytań - nowy rozdział pojawi się we wtorek :D Pamiętajcie:
więcej komentarzy --------> dłuższy rozdział
Łapcie kilka fajnych blogów :)
1.http://lietomefanfic.blogspot.com
2.http://angelforrequest1d.blogspot.com
3.http://now-or-never-harrystyles.blogspot.com