Sam na sam z psychopatą. Sam na sam z moim prześladowcą. Sam na sam z Andrew. Bałam się. Cholernie się bałam. Rozejrzałam się spanikowanymi oczami, czy aby w pobliżu nie ma nikogo, kto mógłby mi pomóc. Czarna dziura. Cholera. Przygwoździł mnie jeszcze bardziej do ściany, a jego obślizgła, ogromna dłoń zaczęła wodzić po moim ciele, gdy nagle wślizgnęła się pod mój T-shirt. Drżałam, dygotałam, trzęsłam się. Ze strachu. Niech ktoś mi pomoże!
- Błagam cię, przestań - wyjąknęłam, gdy przestał zasłaniać mi usta. W końcikach moich oczu pojawiły się łzy. Łzy bezradności, lęku, wściekłości.
- Oj Perrie, nie będziesz mi mówiła co mam zrobić - cały czas okręcał sobie na palcu moje blond włosy. Na jego twarzy malował się zawadiacki uśmieszek. Nienawidziłam go.
- Kevin, Jade, Leigh, Jesy... Zayn! Pomocy! - krzyknęłam bez zastanowienia i od razu pożałowałam. Przylgnął do mojego ciała jeszcze bardziej, nabijając mi przy tym kilka siniaków. Nie było już dla mnie ratunku. Szarpałam się, ale ON był silniejszy. Puścił mnie. Zaraz, co? Puścił mnie. Popatrzyłam zdezorientowana wokół siebie. Zayn. Zayn bijący Andrew. Skąd on się tu wziął? Uciekać czy go od niego oderwać? Uciekać. Biegłam przed siebie, zupełnie nie zwracając uwagi, gdzie prowadzą mnie moje nogi. Jezu Perrie, idź do domu. Dobra myśl. Skierowałam się w stronę budynku. Co teraz? Co będzie ze mną? Jak mam żyć, gdy wiem, że on nie odpuści? No jak? Podeszłam wolnym krokiem do grafitowej szafki w przestronnej łazience. Wyciągnęłam powoli przedmiot, którego zarzekałam się nigdy nie wziąć do ręki. Wyciągnęłam żyletkę. Zamknęłam drzwi, chociaż byłam sama w domu. Zawsze to robiłam. Po prostu. Obracałam niepewnie metalowy przedmiot. Nie chciałam tego robić. To tak jakbym przegrała ze sobą. Jakbym się poddała. A może tak było? Może po prostu nie dawałam sobie rady? Dla kogo miałam żyć? Dla olewających mnie rodziców? Dla mającego mnie za dziwkę przyjaciela? Dla kogo?! Przecież jestem nikim. Powinnam była oddzielić Zayna od Andrew, ale oczywiście stchórzyłam. Bo jakby inaczej! Zadałam sobie jedno agresywne cięcie. Zajęczałam z bólu. Kolejna szrama. Kolejna. I jeszcze jedna. W sumie to dziwne, ale wogóle nie płakałam. Byłam raczej wściekła. Wściekła na siebie. Wściekła za to, że jestem taka bezradna. Usłyszałam czyjeś kroki. Oczywiście, panna Edwards, która "bardzo dba o swoje bezpieczeństwo", nie zamknęła drzwi wejściowych...
- Perrie? Pezz? - to był Zayn. Jeszcze jego mi tu brakowało. - Perrie?! - nie odpowiadałam. Pewnie większość lasek rzuciłaby mu się w ramiona i zaczęła dziękować, ale ja nie byłam większość. - Perrie błagam! Gdzie ty jesteś?! - wykonałam kolejne cięcie żyletką. - Perrie!!! - podbiegł do drzwi łazienki. - Odezwij się! - milczałam. Bałam się, że gdy zacznę coś mówić to zaraz się rozbeczę. - Do jasnej cholery, Perrie odezwij się! Zaraz wywarzę drzwi! Kur*a Perrie! - wybuchnęłam płaczem. Miałam wrażenie, że zamiast oczami, Bóg obdarował mnie jakimiś wodospadami.
- Perrie proszę, otwórz. On cię już nigdy więcej nie skrzywdzi. Proszę cię Pezz - jego głos był taki aksamitny.
- Nie rób nic głupiego - czyżby ktoś się o mnie martwił? - Błagam cię, nie zrób sobie nic głupiego. Otwórz mi - byłam pewna, że tego nie zrobię. Na podłodze było pełno krwi. - W takim razie odsuń się od drzwi - co? O co mu chodzi? Po chwili stał przedemną Zayn, który był chyba dumny z siebie, że wywarzył te cholerne drzwi, ale gdy mnie zobaczył, jego miną zrzedła. Przez jego oczy przeleciały miliony emocji naraz.
- Boże, Perrie... - upadł na kolana zakrywając twarz rękami.
- Ej, Zaza. - chciałam go pogłaskać po głowie, ale w porę cofnęłam rękę, uświadamiając sobie, że zostawię przy tym krwawy ślad na jego idealnie ułożonych włosach.
- Przepraszam - powiedział przez łzy.
- Ty mnie za coś przepraszasz? Za co? Za to, że uratowałeś mnie przed tym psycholem, czy może za to, że jako jedyny się mną interesujesz? - starałam się uśmiechnąć, ale to chyba było bez sensu. Mulat bezgłośnie wstał i przeszukując wszystkie półki, po czym wyjął śnieżnobiały bandaż i delikatnie obwinął nim moją rękę. Skrzywiłam się z bólu.
- Przepraszam - był smutny. Tak cholernie smutny. W moich oczach zebrał się kolejny strumień łez. Wyciągnął przed siebie dłoń, aby zetrzeć moje łzy, ale instynktownie się cofnęłam.
- Ty-ty się mnie boisz? - jego oczy stały się jeszcze smutniejsze. Przezemnie. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. - Rozumiem - mruknął i wstał, aby wyjść z pomieszczenia. I właśnie w tym momencie moje złośliwe oczy postanowiły wypuścić wszystkie łzy jakie do tej pory w sobie zbierałam.
- Zayn...
- Cii - chłopak od razu do mnie podbiegł i wziął na ręce, po czym ułożył mnie wygodnie na skórzanej sofie. - Będzie dobrze. Ochronię cię księżniczko - mocno się do niego przytuliłam, a on szybko odwzajemnił uścisk, jakby bał się, że zaraz mu odlecę. Poczułam się słabo. Zemdlałam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i jest 5 :) Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale cóż xD Następny rozdzialik na 99% dodam we wtorek <3 Jeśli ktoś jeszcze nie podał mi swojego tt, a chce być informowany o nowych rozdziałach niech pisze w komentarzu ;) No i jeszcze jedna sprawa xD Pomyślałam, że mogę robić dedykacje w rozdziałach ^.^ Chce ktoś, żeby 6 rozdział był dedykowany specjalnie dla niego? Piszcie :D
Kocham <3 Poproszę dedyk dla mnie :D
OdpowiedzUsuń@Kwiatkowska04
ZAYN ! Ahahahah wiedziałam że sie pojawi w odpowiednim momencie *U* i tacy słodcy <3 tylko biedna Peez :c
OdpowiedzUsuńasdfghjkl czekam na wtorek :3
Huhuhuh zajebiaszczy rozdział <3333 Zayn..odpowiedni moment <3 Końcówka Bajeczna! ^_^ CZekam na 6 Rozdział :** CZekam z niecierpilwością na Wtorek ;3 Mój tt już masz ;)))
OdpowiedzUsuńFajnee opowidanie! ;D
OdpowiedzUsuńczekam na wtorek!Super rozdział <3 Moja Pezz :D
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńFajneee ;) Zayn Wymiata! :D
OdpowiedzUsuńJejku jaka akcja ! :D CZekam na next! :*
OdpowiedzUsuńAle się dzieje! Zayn jest taki słodki *_*
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
Fantastyczny x
OdpowiedzUsuńKiedy next? ;o
OdpowiedzUsuńDzisiaj ok.22 :)
Usuń